Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Prostytucja

Autor: pileczka324   Data: 2010-07-29, 18:32:11               

Ciekawy temat aczkolwiek sam tekst wg mnie jakiś taki niespójny i budzący wiele wątpliwości. Można pogubić się w akapitach i hipotezach, a wnioski badań przedstawione są bardzo nierzetelnie i bez odpowiedniego kontekstu.
Z treści wynika, że autorka oparła swoje badania o formę jednostronnej ankiety i słowne relacje koleżanek. Jak dla mnie ocena stosunków między dwojgiem (tu przykład córka-ojciec) w sposób tak powierzchowny i jednostronny jest... niemożliwa? Co to znaczy, że kobiety z agencji miały zwykle dobre relacje z ojcem? Czy ojciec, który poleca swoją córkę koledze albo nie wtrąca się w jej prostytucje ma z nią dobre relacje? z jej pktu widzenia być może tak. należy jednak zadać sobie pytanie kim jest ten człowiek, również go ocenić i poznać z bliska na czym opierają się ich więzi.
w każdym razie widać wyraźnie, że rola ojca jest bardzo istotna w tej społecznej patologii.
polecam tekst:
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=326
tymczasem autorka niżej zauważa, że prostytutki często pochodzą z rodzin tak naprawdę zaniedbanych przez ojca (prowadzonych przez matki) więc jakby dodatkowo podważa kontrowersyjny wynik nierzetelnych badań mówiących o dobrych stosunkach z ojcem takich kobiet.
widać też spore uogólnienia w odniesieniu do grupy kobiet stojącej w opozycji, niekoniecznie uzasadnione.
nie trzeba Kolumba by udowadniać, że poligamia niesie ze sobą większą dozę wrażeń i ryzyka jeśli chodzi o stosunki z partnerami. warto jednak zastanowić się dokąd prowadzą jej określone formy i jakie są jej przyczyny. prostytucja to bez wątpienia skrajna i patologiczna forma takich zachowań, a wynoszenie jej do rangi profesji powinno budzić kontrowersje. mam jednak wrażenie, że w podsumowaniu autorka nadal nie potrafi określić swojego stosunku i lawiruje przyjmując tak naprawdę bierną postawę wobec poruszanej problematyki ("bo każdy robi to co lubi") nawołując jednocześnie do (źle pojmowanej) akceptacji czy tolerancji. dygresje w rodzaju "jestem kobietą niezależną, wiele jak na swój młody wiek w życiu przeżyłam" nadają pracy bardzo subiektywny charakter i zupełnie nie pasują mi do pracy naukowej.
Osobiście troszkę przeraża mnie, że magister pedagogiki o specjalności pracownik socjalny podpisuje się zdaniem:

"Otwórzmy oczy i spójrzmy na ten "zawód" jak na każdy inny, a na te kobiety jak na nasze "koleżanki", one też potrzebują akceptacji, jak każdy z nas..."

Czy zatem na handel ludźmi przynoszący ogromne dochody też powinniśmy się otworzyć i po prostu zalegalizować to zjawisko ponieważ istnieje od zarania dziejów?

zaznaczę, że sam nie mam jednoznacznego stosunku co do legalizacji prostytucji. dostrzegam plusy takich rozwiązań ale zastanawia mnie którędy droga. to wymaga głębokiej analizy i skoordynowanych działań skierowanych przeciwko tej patologii, której jednak nie powinno przyrównywać się do normalnych profesji.

prostytucja w odróżnieniu od innych "zawodów" skierowana jest przeciwko człowiekowi i powinna być traktowana jako zjawisko, które należy skutecznie eliminować. natomiast prawdziwa praca uszlachetnia. jeśli ktoś nie dostrzega tej różnicy to chyba nie powinien studiować pedagogiki.

co mi się podoba w tym artykule? zwrócenie uwagi na fakt, że stereotyp prostytutki i jego mitologizację.

dziś prostytutki to zarówno godne pożałowania młode dziewczyny z patologicznych rodzin oddające się niczym filmowe galerianki jak i bardzo niezależne finansowo, zamożne kobiety z pomysłem na szybkie dojście do dużych pieniędzy. niejednokrotnie oprócz kupczenia swoim ciałem, czerpią dochody z posiadanych nieruchomości i innych inwestycji.

jak to możliwe?
200 zł od klienta za godzinę
5h dziennie (kto nie chciałby tyle pracować?)
20 dni w miesiącu
więc daje to teoretycznie sumę około 20 000 zł miesięcznie.

nawet po oddaniu połowy "opiekunom" zostaje nam 10 000 zł.
zarabiając taką sumę łatwo spłacić kredyt na mieszkanie i myśleć o kolejnych inwestycjach. przecież nie musimy być prostytutkom całe życie. mamy 19-22 lata. cztery lata poświęcenia i zapewniony start w dorosłe życie. czy to nie kuszące?

ale jakie są prawdziwe koszty? jakie związki będą w przyszłości budować te kobiety? jak to zmienia ich system wartości i co przekażą swoim córkom? w jakim kierunku zmierza takie myślenie i nasze społeczeństwo?

takich odpowiedzi oczekiwałbym po pracy magisterskiej


pozdr













Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku